Znajomy
powiedział – mam książkę o maratonie. Pożycz – poprosiłem. Przeczytałem – to teraz
napiszę co o niej myślę. Może przeczyta to jakaś wahająca się nad kupnem osoba.
Ja się męczyłem czytając tą książkę, to teraz Wy się pomęczcie trochę czytając
ten wpis :).
Nie
wiedziałem kto to p.Rogers, a tytuł brzmiał dla mnie dwojako. Sądziłem, że będzie
to opis jego przeżyć
podczas pierwszego, i może kolejnych, maratonu, albo poradnik przygotowujący delikwenta do pierwszego startu na dystansie 42, 195km.
podczas pierwszego, i może kolejnych, maratonu, albo poradnik przygotowujący delikwenta do pierwszego startu na dystansie 42, 195km.
Książka
okazała się opcją nr 2. Autor prowadzi czytelnika za rękę od wczesnych
początków przygotowań do maratonu, aż do linii mety. Plus pojawia się parę
wskazówek do pytania: „ale co jak już dobiegnę?”
Pozycją
dobra dla osoby niezmotywowanej, która nigdy w życiu nie podejmowała
regularnego wysiłku fizycznego, albo robiła to dawno temu. Dużo miejsca
poświęcone na motywowanie przyszłego maratończyka. Duży nacisk został położony na
promowanie idei biegów charytatywnych. Momentami aż do znudzenia.
Ceny
podawane w książce zostały przełożone z funtów na złotówki bez uwzględnienia
lokalnej specyfiki. Śmiesznie to wygląda czasami.
Ode
mnie: zaczynasz biegać to przeczytaj, ta pozycja to dobre wprowadzenie do
dłuższego dystansu. Biegasz już jakiś czas i masz jakiekolwiek pojęcie z czym
to się je: możesz śmiało pominąć tą książkę. Chcesz zrobić komuś prezent i
zastanawiasz się czy ta książka będzie dobra – kup dla osoby, która tylko
zastanawiała się nad bieganiem, ale jeszcze nic w tym kierunku nie zrobiła.Tyle.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz