13 grudnia 2012

Tim Rogers „Mój pierwszy maraton”




Znajomy powiedział – mam książkę o maratonie. Pożycz – poprosiłem. Przeczytałem – to teraz napiszę co o niej myślę. Może przeczyta to jakaś wahająca się nad kupnem osoba. Ja się męczyłem czytając tą książkę, to teraz Wy się pomęczcie trochę czytając ten wpis :).

Nie wiedziałem kto to p.Rogers, a tytuł brzmiał dla mnie dwojako. Sądziłem, że będzie to opis jego przeżyć
podczas pierwszego, i może kolejnych, maratonu, albo poradnik przygotowujący delikwenta do pierwszego startu na dystansie 42, 195km.

Książka okazała się opcją nr 2. Autor prowadzi czytelnika za rękę od wczesnych początków przygotowań do maratonu, aż do linii mety. Plus pojawia się parę wskazówek do pytania: „ale co jak już dobiegnę?”
Pozycją dobra dla osoby niezmotywowanej, która nigdy w życiu nie podejmowała regularnego wysiłku fizycznego, albo robiła to dawno temu. Dużo miejsca poświęcone na motywowanie przyszłego maratończyka. Duży nacisk został położony na promowanie idei biegów charytatywnych. Momentami aż do znudzenia.
Ceny podawane w książce zostały przełożone z funtów na złotówki bez uwzględnienia lokalnej specyfiki. Śmiesznie to wygląda czasami.

Ode mnie: zaczynasz biegać to przeczytaj, ta pozycja to dobre wprowadzenie do dłuższego dystansu. Biegasz już jakiś czas i masz jakiekolwiek pojęcie z czym to się je: możesz śmiało pominąć tą książkę. Chcesz zrobić komuś prezent i zastanawiasz się czy ta książka będzie dobra – kup dla osoby, która tylko zastanawiała się nad bieganiem, ale jeszcze nic w tym kierunku nie zrobiła.Tyle.

Cześć, czołem, kluski z rosołem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz