Oto czasami banalne, jednak z mojego punktu widzenia przydatne, moje spostrzeżenia z wyścigów, czyli:
Tipsy Startowe!
Ustawianie się na starcie.
Na
kościańskim półmaratonie chciałem być gentlemanem i stanąć w miejscu
jakie zostało wyznaczone dla czasu w jakim chciałem dobiec (By uniknąć
niepotrzebnego bałaganu organizator wyścigu dzieli przestrzeń przed
startem wg czasu w jakim uczestnicy chcą dobiec do mety). Niestety w
podobny sposób postąpiło niewiele osób. Start był tłoczny i
przeciągnięty. Musiałem poruszać się wężem by móc biec swoim tempem.
Lepiej ustawić się bardziej z przodu względem czasu w jaki się celuje.
Szybsi zawodnicy i tak wyminą Cię po chwili zostawiając dużo wolnej
przestrzeni.
Punkty żywieniowe.
Chcąc
ugasić pragnienie korzystamy z pracy wolontariuszy oferujących wodę w
kubeczkach. Chwytamy kubeczek, jego zawartość wylewa się dookoła. Do
naszych ust trafiają zaledwie dwa łyczki. Następny punkt żywieniowy
daleko, a nam ciągle chce się pić. Co robić? Dobiegając do punktu należy
wystawić rękę sygnalizując, że chcielibyśmy dostać kubeczek. Lepsze to
od chwytania znienacka. Nie trzeba brać na początku punktu. Trzy metry
dalej tez będzie wolontariusz. Wystarczy dla wszystkich. Biorąc kubeczek
należy go chwycić od góry i ścisnąć. Tym samym zamkniemy go w wygodnym
dla nas uścisku i jego zawartość zostanie na miejscu.
Ściganie pacemakera.
Pacemaker
– osoba biegnąca jednym tempem, która prowadzi bieg na określony czas.
Najczęściej osoba z doczepionym balonikiem. Na baloniku napisany jest
czas, załóżmy, 2:30 – w tym czasie osoba ta będzie się starała dobiec na
metę. Coś jak marchewka i osiołek. Pacemaker to marchewka, my robimy za
osiołka :). W biegach bez pacemakerów najprostszym zamiennikiem jest
obranie sobie za pacemakera jakiegoś, wyglądającego na oko, lepszego
zawodnika. Goniąc kogoś zawsze biegnie się lepiej niż uciekając przed
kimś. Szczególnie jeśli chodzi o długi dystans.
Finisz a sprawa sprintu.
Tak
– jestem winny. Udzieliło mi się w Kościanie na półmaratonie i finisz
galopowałem jak młody kuc :). Inna sprawa to nieznajomość moich
możliwości. Jeśli ostatni kilometr byłem w stanie narzucić sobie tak
wysokie tempo to prawdopodobnie byłem również w stanie już wcześniej
umiarkowanie przyspieszyć i tym samym atakować lepszy czas. Sprint na
finiszu jest niepotrzebny. Niczego nie wnosi i niczego nie zmieni.
Ludzie stojący na mecie lubią widowiskowe finisze, ale nie w tym rzecz.
Lepiej obrać inna strategię rozkładając siły by powalczyć o lepszy czas.
WC kwadrans, czyli na kwadrans przed startem.
Przedstartowy
entuzjazm udziela się chyb każdemu uczestnikowi biegu. Nie można w tym
czasie zapominać o najistotniejszym. Przez następne dwie / cztery
godziny nie będzie przerwy na siku. Mimo dużego wysiłku w trakcie biegu i
litrów straconego potu, pamiętajmy, że przed startem cały czas dbaliśmy
o odpowiednie nawodnienie organizmu. Pusty pęcherz po prostu przekłada
się na komfortowy bieg – pamiętajcie o tym drobnym szczególe :).
Nawadnianie.
Wyżej
opisałem jeden ze skutków przedstartowego nawadniania. Jednak na
godzinę przed startem proponuję małymi łyczkami popijać izotonik. W
czasie treningu żołądek jest w stanie bez problemu przyswoić do 400 ml
płynów przez godzinę. Przed startem można śmiało wypić właśnie tyle (Nie
zapominając oczywiście o WC kwadransie!). Przygotuje to nasz organizm
do wysiłku, jaki go czeka.
I nie zmienia się nic.
Wszystkie
nowinki i zmiany mogą poczekać aż do następnego treningu. To będzie
najlepszy czas dla nowości. W dzień startu najlepiej nic nie zmieniać.
Nowe buty, inne śniadanie, odkrywcze żele energetyczne – to wszystko
może poczekać. Nie znamy konsekwencji jakie te zmiany mogą przynieść.
Przedstartowa bomba energetyczna.
I
nie mam tutaj na myśli tej od batonów energetycznych bądź napoi
pobudzających (Podziwiam osoby pijące te wynalazki). Tłum rządzi się
swoimi prawami. Przed startem stanowimy jego składową co przekłada się
na nasze nastawienie. Często na pierwszych kilometrach można natknąć się
na osoby, które biegną jak torpedy, myśląc sobie pewnie coś w rodzaju:
„Wow, ależ dziś mam dobre tempo. Jestem w stanie wyprzedzać innych bez
problemu. Nie mogę tego przegapić”. I biegnie taki delikwent by po 6 km
chciwie łapać oddech walcząc z kolką. Przed startem trzeba mieć plan – i
się go trzymać! Lepiej prosty plan, niż żaden.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz