3 grudnia 2012

Porad startowych garść pierwsza.

Jestem początkującym zawodnikiem z dużymi aspiracjami. Mój brak doświadczenia z jednej strony jest przeszkodą, gdyż nie wiem tego co ludzie uprawiający bieganie/triathlon od, powiedzmy, 5 lat. Z drugiej strony świeżym okiem jestem w stanie dostrzec niuanse, które stanowią o przewadze, bądź po prostu są pomocne, a na pewno pomogły mojej skromnej osobie :).

Oto czasami banalne, jednak z mojego punktu widzenia przydatne, moje spostrzeżenia z wyścigów, czyli:

Tipsy Startowe!


Ustawianie się na starcie.

Na kościańskim półmaratonie chciałem być gentlemanem i stanąć w miejscu jakie zostało wyznaczone dla czasu w jakim chciałem dobiec (By uniknąć niepotrzebnego bałaganu organizator wyścigu dzieli przestrzeń przed startem wg czasu w jakim uczestnicy chcą dobiec do mety). Niestety w podobny sposób postąpiło niewiele osób. Start był tłoczny i przeciągnięty. Musiałem poruszać się wężem by móc biec swoim tempem. Lepiej ustawić się bardziej z przodu względem czasu w jaki się celuje. Szybsi zawodnicy i tak wyminą Cię po chwili zostawiając dużo wolnej przestrzeni.

Punkty żywieniowe.

Chcąc ugasić pragnienie korzystamy z pracy wolontariuszy oferujących wodę w kubeczkach. Chwytamy kubeczek, jego zawartość wylewa się dookoła. Do naszych ust trafiają zaledwie dwa łyczki. Następny punkt żywieniowy daleko, a nam ciągle chce się pić. Co robić? Dobiegając do punktu należy wystawić rękę sygnalizując, że chcielibyśmy dostać kubeczek. Lepsze to od chwytania znienacka. Nie trzeba brać na początku punktu. Trzy metry dalej tez będzie wolontariusz. Wystarczy dla wszystkich. Biorąc kubeczek należy go chwycić od góry i ścisnąć. Tym samym zamkniemy go w wygodnym dla nas uścisku i jego zawartość zostanie na miejscu.



Ściganie pacemakera.

Pacemaker – osoba biegnąca jednym tempem, która prowadzi bieg na określony czas. Najczęściej osoba z doczepionym balonikiem. Na baloniku napisany jest czas, załóżmy, 2:30 – w tym czasie osoba ta będzie się starała dobiec na metę. Coś jak marchewka i osiołek. Pacemaker to marchewka, my robimy za osiołka :). W biegach bez pacemakerów najprostszym zamiennikiem jest obranie sobie za pacemakera jakiegoś, wyglądającego na oko, lepszego zawodnika. Goniąc kogoś zawsze biegnie się lepiej niż uciekając przed kimś. Szczególnie jeśli chodzi o długi dystans.


Finisz a sprawa sprintu.

Tak – jestem winny. Udzieliło mi się w Kościanie na półmaratonie i finisz galopowałem jak młody kuc :). Inna sprawa to nieznajomość moich możliwości. Jeśli ostatni kilometr byłem w stanie narzucić sobie tak wysokie tempo to prawdopodobnie byłem również w stanie już wcześniej umiarkowanie przyspieszyć i tym samym atakować lepszy czas. Sprint na finiszu jest niepotrzebny. Niczego nie wnosi i niczego nie zmieni. Ludzie stojący na mecie lubią widowiskowe finisze, ale nie w tym rzecz. Lepiej obrać inna strategię rozkładając siły by powalczyć o lepszy czas.

WC kwadrans, czyli na kwadrans przed startem.

Przedstartowy entuzjazm udziela się chyb każdemu uczestnikowi biegu. Nie można w tym czasie zapominać o najistotniejszym. Przez następne dwie / cztery godziny nie będzie przerwy na siku. Mimo dużego wysiłku w trakcie biegu i litrów straconego potu, pamiętajmy, że przed startem cały czas dbaliśmy o odpowiednie nawodnienie organizmu. Pusty pęcherz po prostu przekłada się na komfortowy bieg – pamiętajcie o tym drobnym szczególe :).

Nawadnianie.

Wyżej opisałem jeden ze skutków przedstartowego nawadniania. Jednak na godzinę przed startem proponuję małymi łyczkami popijać izotonik. W czasie treningu żołądek jest w stanie bez problemu przyswoić  do 400 ml płynów przez godzinę. Przed startem można śmiało wypić właśnie tyle (Nie zapominając oczywiście o WC kwadransie!). Przygotuje to nasz organizm do wysiłku, jaki go czeka.

I nie zmienia się nic.

Wszystkie nowinki i zmiany mogą poczekać aż do następnego treningu. To będzie najlepszy czas dla nowości. W dzień startu najlepiej nic nie zmieniać. Nowe buty, inne śniadanie, odkrywcze żele energetyczne – to wszystko może poczekać. Nie znamy konsekwencji jakie te zmiany mogą przynieść.

Przedstartowa bomba energetyczna.

I nie mam tutaj na myśli tej od batonów energetycznych bądź napoi pobudzających (Podziwiam osoby pijące te wynalazki). Tłum rządzi się swoimi prawami. Przed startem stanowimy jego składową co przekłada się na nasze nastawienie. Często na pierwszych kilometrach można natknąć się na osoby, które biegną jak torpedy, myśląc sobie pewnie coś w rodzaju: „Wow, ależ dziś mam dobre tempo. Jestem w stanie wyprzedzać innych bez problemu. Nie mogę tego przegapić”. I biegnie taki delikwent by po 6 km chciwie łapać oddech walcząc z kolką. Przed startem trzeba mieć plan – i się go trzymać! Lepiej prosty plan, niż żaden.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz